piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 4



IV.

Wstawiłam wodę, przygotowałam kubki na herbatę i usiadłam na krześle i czekałam. Zastanawiałam się, dlaczego była na strychu-nie było jej tam od moich 10 urodzin, od dnia, w którym nie wiem, co się wydarzyło, nikt nie chce opowiedzieć o tym dniu. Pamiętam tylko krzyk mamy, zamieszanie i ramiona babci. Z rozmyślania wyrwał mnie odgłos kroków dochodzących ze schodów. Zauważyłam mamę stojącą w progu drzwi, natychmiast przykuło moją uwagę wielkie pokryte kurzem szare pudło w jej rękach. Położyła je na stole i usiadła, przez dłuższą chwilę panowała cisza. Wpatrywałyśmy się w siebie. Gwizdek czajnika przerwał tę niezręczną ciszę,aż podskoczyłam.  Wstałam i z trudem zalałam herbatę.
- Trzeba opatrzyć i zdezynfekować ranę, podaj 
apteczkę – powiedziała mama.
- Dobrze, a gdzie jest ? – spytałam.
- Tam gdzie zawsze. – powiedziała z irytacją, spojrzałam się na nią. Nienawidzę tej odpowiedzi. Skąd mam wiedzieć gdzie jest apteczka?  Zaczęłam szukać w górnej szafce poświęconej na leki. Usłyszałam westchnienie matki. Spojrzałam na nią ukradkiem, oczy utkwione miała w karton, oglądała je ze wszystkich stron, ale nie dotknęła. Zastanawiałam się, co tam jest. Musi być coś wyjątkowego, ponieważ nie zainteresowałoby to mamę, ona jest pracoholiczką . Od rana do wieczora w gabinecie. Nawet nie wiem co robi, wiem tylko tyle, że coś projektuje. Nie ośmieliłam się nigdy jej o to zapytać. Wróciłam do poszukiwania apteczki. Odsunęłam na bok tabletki i spostrzegłam białe pudełko z czerwonym krzyżykiem.
-Bingo – szepnęłam. – Znalazłam.
- Co? Ach tak.. chodź tu. – oznajmiła po krótkiej chwili. Podeszłam i usiadłam na krześle naprzeciwko niej. Wyciągnęła wodę utlenioną i wylała jej trochę na wacik.
- Podaj rękę – wyciągnęła dłoń w moją stronę. Podałam ją z trudem. Zaczęła obmywać krew dookoła rany.
- więc.. po co byłaś na strychu ? – spytałam. Przestała wycierać, zauważyłam się patrzy na mnie.
- To ja powinnam zadać to pytanie – odpowiedziała.
- Widziałam zaświecone światło.. ała..- zaczęła obmywać ranę. Zaczęło strasznie piec.
- nie musiałaś robić tego specjalnie – pisnęłam. W odpowiedzi przycisnęła mocniej. -  ałaaa.. to boli!
- Musi boleć. Miałaś nie wchodzić na strych, wiesz o tym – przestała obmywać. Zaczęła szukać czegoś w apteczce.
- Ale kiedy to było ?
- Niedawno. – oznajmiła krótko.
- 6 lat temu? To raczej daawnoo !
- Nie unoś się. Obiecałaś, nie dotrzymałaś słowa. – Spojrzała mi w oczy, ale szybko uciekłam wzrokiem.
- Nie pamiętam, żebym coś mówiła takiego – skłamałam. Chociaż do końca nie wiedziałam, pamiętam, że była o tym rozmowa, ale żebym przysięgała to nie zapamiętałam.
- Nie wymiguj się. Dobrze wiem. – Wygrzebała duży plaster, i przykleiła mi go na ranę. – Nie odrywaj do jutra.
- Wiem. No więc, dlaczego ?
- co dlaczego? – Zaczęła chować wyjęte przedmioty do apteczki. Wstała i wyrzuciła zużyte waciki do kosza.
- Dlaczego tam weszłaś ?! – traciłam powoli cierpliwość, zawsze tak robiła, nigdy nikt nie mógł się dowiedzieć, co ukrywała, może oprócz ojca, ale on rzadko przebywał w domu.
- Miałam powód. A teraz idź się umyj, a zaczekaj trzeba sprawdzić kostkę.
- nic mi nie jest. – zanim zaprotestowałam, podwinęła mi nogawkę spodni i zaczęła oglądać i masować kostkę.
- Dobrze, jest w porządku. Jeśli będzie zacznie puchnąć albo boleć, powiedz. A teraz idź do łazienki, umyj się, a potem odrób lekcje. – Patrzyłam się na nią jak na ducha. Że co niby?
 -Ale ..
- Żadne ale .. marsz do łazienki. Popchnęła mnie w stronę salonu.
- ..herbataa – tyle zdołałam powiedzieć. A ona zamknęła drzwi od kuchni.
- wystygła – powiedziała tylko to i znikła za drzwiami.  Chciałam się dowiedzieć, co kombinuje, spojrzałam jeszcze raz na drzwi, zrezygnowałam. Doczołgałam się na górę, przypomniałam sobie o szklance z pomarańczowym sokiem, stałam tak przez chwilę rozmyślając, gdzie ją zostawiłam, poszłam pod strych. Spostrzegam przewróconą szklankę - pustą, ale podłoga była sucha.. bez plamy. Dziwne… Obok niej znajdowały się ślady odciśniętych butów.  Kierowały się na strych… Postanowiłam wejść i sprawdzić.. wspięłam się po raz drugi na drabinkę, zaczęłam szukać śladów… ale ich nie było, ani jednego, to naprawdę dziwne.. przecież na dole wskazywały, że ten ktoś poszedł na strych… Rozejrzałam się jeszcze raz po strychu i zeszłam.  Pomyślałam jeszcze raz.. scaliłam dwa fakty mamę szukającą czegoś i tego „ducha”. Mieli wspólny cel. Postanowiłam pójść do pokoju, ponieważ rozbolała mnie głowa, nie mówiąc już o ramieniu. Wiem jedno : Komuś chciało się pić, wypił mój sok, ten Koś był na strychu, on mnie wystraszył, on miał bezczelność być w moim domu. On tu wróci, bo nie znalazł tego, czego szukał. To są już szczyty. 
Ten dzień był najdziwniejszy dotąd nie licząc jednego…







... proszę o komentarze... ponieważ nie wiem czy dalej pisać ...

12 komentarzy:

  1. wyczuwam świetny rozdział :D
    jasne, że pisz :P

    OdpowiedzUsuń
  2. naprawdę cudowny rozdział. jestem ciekawa co ukrywa jej mama.
    pisz dalej ;)
    no i zapraszam do mnie:
    http://1dchangemymind.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie dopierasz słowa :)
    zapraszam do mnie na konkurs :)
    http://czaaki.blogspot.com/2012/11/konkurs-wygraj-bon-do-sklepu-mergpl.html?showComment=1354137649432#c8636902993592504188

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne zapraszam http://stajniarad.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. genialnie piszesz :D
    jeśli nadal masz ochotę czytać mojego bloga to są nowe rozdziały:
    http://1dchangemymind.blogspot.com/
    zapraszam ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty xd że tak się wyrażę :)
    Kiedy będzie następny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo dzięki ; D postaram się go dodać dzisiaj, a jak nie wypali to jutro.. muszę jeszcze dopracować, bo mam już gotowy ;P

      Usuń